Zaniedbana jakość
Świat relacji jest dla nas ludzi pierwszym środowiskiem, w jakim się poruszamy. Wystarczy popatrzeć na niemowlaka, który pierwszego kontaktu ze światem zewnętrznym doświadcza w relacji ze swoją mamą i to dzięki niej i osobom najbliższym poznaje ten świat. Bardzo często to, za czym tęsknimy najbardziej, co jest powodem naszych radości i smutków, o co dbamy szczególnie każdego dnia, to właśnie relacje z drugim człowiekiem. Jak powie o tym Hetherington, jakość tych związków „może bowiem promować lub obniżać stan naszego zdrowia psychicznego i fizycznego, poczucie bezpieczeństwa, dobrostanu, kompetencji jak i sposobu postrzegania siebie” (Hetherington, 2003; za: Palus, 2008, s. 32). Mało kto jednak jest świadomy faktu, że jakość związku nie jest dana tak po prostu, wyłącznie na mocy zawiązania jakiejś relacji. Rozwój w okresie dorosłości, w przeciwieństwie do okresu dzieciństwa, nie jest już regułą, a jedynie możliwością. Prawdopodobnie dlatego obserwuje się dzisiaj tak często rozpad więzi pomiędzy osobami budującymi daną relację, szczególnie tę małżeńską.
Chciałbym poruszyć ten problem w kontekście relacji miłości pomiędzy mężczyzną a kobietą. Co więcej, chciałbym spojrzeć na ten problem właśnie od „męskiej” strony, odpowiadając sobie na dwa pytania: Jak mężczyzna może budować jakość związku, by prowadziła zarówno jego, jak i kochaną przez niego kobietę poza granice wyobrażanego spełnienia? Jaką szansą rozwoju dla mężczyzny może być płeć przeciwna?
Górska wędrówka
Jako mężczyzna wiem, że w życiu faceta pojawiają się niejednokrotnie chwile, kiedy absolutnie nie rozumie, jak można myśleć tak jak kobieta. Jak można nie przyjmować męskich, wydawałoby się logicznych argumentów, które przecież jak strzała trafiają do zdrowego rozsądku? Jak to możliwe, że po klarownym wykazaniu drogi rozwiązania przez mężczyznę, w sytuacji gdy kobieta przeżywa jakiś dylemat, może ona ciągle tkwić w miejscu, nie podejmując działania? Wiem, że trudność panom sprawia również pewna kobieca labilność emocjonalna, niezrozumiała zmienność decyzji, czy też nie zawsze współmierne zafascynowanie sferą seksualną. Piszę to nie po to, by przyznać panom rację, ani by poniżyć kobiety. Przecież i mężczyźni znają z autopsji takie zjawiska jak np. labilność emocjonalna, czy też zmienność decyzji i nie zawsze też potrafią przyjąć logiczne argumenty w trakcie dyskusji. Świadomie pomijam to, co w paniach piękne, a czego jest o wiele więcej, ponieważ to, co dla nas trudne, bo po prostu INNE, okazuje się być zbawienne.
Pewien austriacki psychiatra, więzień kilku obozów koncentracyjnych, na podstawie swojego bogatego doświadczenia genialnie ujął prawdę o nas: „Bycie człowiekiem to przekraczanie samego siebie. Pozwoliłbym sobie na stwierdzenie, że istota ludzkiej egzystencji leży w samotranscendencji” (Frankl 2017, s. 46). Samo słowo transcendere oznacza z łacińskiego przekraczać. Nie ma chyba kobiety na świecie, która nie marzy o facecie mężnie stawiającym czoła swoim największym wyzwaniom, czyli słabościom i wadom! Który w obliczu przeróżnych kobiecych trudności nie rzuca tysiącami porad jak z rękawa, ale empatycznie wysłuchuje. Która kobieta nie potrafiłaby docenić wyrozumiałego partnera nie podnoszącego głosu i nie wściekającego się na ukochaną, która dramatyzuje jego zdaniem bez powodu. I na pewno postawa szacunku mężczyzn wobec pań, które nie zawsze rozumieją ich logiczne wytłumaczenia, jest czymś urzekającym płeć przeciwną.
Choć takie postawy mogą brzmieć dla panów iście heroicznie, to któryż facet nigdy nie pragnął być herosem podziwianym przez wszystkich wokół? Który mężczyzna nigdy nie chciał wybrać się w niebezpieczną, górską wędrówkę? Czy też pożeglować na drugi koniec świata przez nieznane wody? Śmiem twierdzić, że nie ma drugiej tak niebezpiecznej przygody dla mężczyzny jak wierne i pełne szacunku towarzyszenie kobiecie w jej codzienności. I nie ma chyba drugiego tak skutecznego sposobu na możliwość zmierzenia się ze swoimi granicami. W tym zmaganiu się każdy ból związany z zadawaniem ciosu własnemu dumnemu ego, jest twórczym bólem. Bólem, który otwiera nowe horyzonty.
Moc nagości
Myślę, że jako mężczyźni bardzo cierpimy przez to, co uczyniło nam społeczeństwo i w jakie ramy powtykało naszą „męskość”. Trafnie zauważył to Bogusław Szpakowski, pisząc, że „mężczyźni zostają poddani społecznej presji – żąda się od nich, by udowodnili, że są prawdziwymi mężczyznami” (Szpakowski, 2008). Dodał także, że mężczyzna „czuje się zagrożony przez przyznanie się do słabości” (Szpakowski, 2008). I w taki sposób traktowani, bardzo często już od najmłodszych lat, stajemy się robotami, którzy wypracowali w sobie niezwykle dużo mechanizmów zasłaniających swoją ludzką, normalną kondycję.
Staliśmy się mistrzami w tłumieniu emocji, których przeżywanie oraz wyrażanie przypisuje się bardzo często jako coś właściwego jedynie kobietom. Jeśli komuś udaje się odsłonić naszą słabość, zaczynamy budować wokół siebie mur obronny złożony z masy przekonań, które mają nas chronić. I nie daj Boże, żeby ktoś miał inną rację niż my i dowiódł tego publicznie.
Dlatego towarzyszenie kochanej osobie tak boli, bo taki związek, jakim jest małżeństwo, prędzej czy później sprawi, iż mężczyzna stanie „golusieńki” przed kobietą ze wszystkim, co ma i jaki naprawdę jest. To przebicie się do prawdy o nas czyni nas mężczyznami, czyli tymi, którzy stają odważnie wobec niej i równie odważnie biorą za nią odpowiedzialność. To mierzenie się, a przede wszystkim akceptowanie własnych granic i słabości, tak dla nas niewygodnych, czyni nas nieustannie wrażliwymi i otwartymi na drugiego człowieka. Nie mamy być nieczułymi robotami czy też supermenami nie z tej ziemi. Sam doświadczam tego, iż ukochana osoba pragnie być przyjęta taką jaką jest o każdej porze dnia i nocy, cokolwiek przeżywa. A wdzięczność kogoś, kto znajduje takie wsparcie, jest wielka. Jak ja-mężczyzna mogę stawać pełen cierpliwości i wyrozumiałości u boku kobiety, jeśli nie potrafię być taki dla siebie? Podstawowym krokiem jest porzucenie mojego przekonania o tym, że mnie jako mężczyźnie zawsze wszystko musi wyjść, że muszę być nieomylny i wszystko musi podlegać mojej kontroli.
Daj się prowadzić
Niewypowiedzianą rolę odgrywają tu emocje i uczucia, z którymi bardzo często mężczyzna nie ma nawet kontaktu. Nie jesteśmy jedynie osobami myślącymi, ale także przeżywającymi, i to nie mniej niż kobiety! Szpakowski świetnie to ujął pisząc, że „nie mając kontaktu ze swoimi uczuciami, nie znamy siebie i nie posiadamy siebie. Tracimy kompetencje, by sobie panować. Jest to strata wewnętrznej wolności […] nie możemy przewidywać swoich reakcji, panować i kierować nimi” (Szpakowski, 2008). Większość z nas bardzo długo nie potrafi się przełamać i nazwać, wyrazić swoich uczuć uważając to za pewnego rodzaju słabość. Jak wiele czasu można zmarnować? Nie wspominając o tym, jak bardzo tłumienie w sobie emocji i uczuć jest wyniszczające dla człowieka. Myślę, że niejeden nasz konflikt w intymnym związku mógłby zostać łagodnie, skutecznie zażegnany, gdybyśmy nazywali i wyrażali to, co przeżywamy. Nie bójmy się odpowiadać odważnie na pytania kobiet: Co czujesz? Co przeżywasz? Czego pragniesz? Są one jak okiennice w domu, które z każdą odpowiedzią wpuszczają trochę słońca do środka.
Istotnie, nic chyba tak nie rozwija relacji jak rozmowa, gdzie punktem startowym jest przyjęcie postawy: to, co dla ciebie ważne, dla mnie jest równie ważne. Gdzie nie wchodzę nieświadomie w relacje z przekonaniem, że to ja na pewno mam słuszność. „Kiedy inna osoba ma podobny problem, mężczyźni zamiast wyrazić empatię, są raczej skłonni udzielać rad […]. Poza dbałością o interesy mężczyźni częściej niż kobiety wykorzystują rozmowę do utrzymania kontroli, ochrony własnej niezależności i podniesienia statusu” (Adler, R.B., Rosenfeld, L.B., Russel F.P., Towne N., 2006). W dodatku, „mężczyźni częściej używają osądzających określeń[…], zwrotów dyrektywnych[…] i odniesień do własnej osoby […]” (Adler, R.B., Rosenfeld, L.B., Russel F.P., Towne N., 2006). Może czasem wystarczyłoby zamienić się w czujnego obserwatora, który jedynie patrzy i zauważa, jak kobieta sprytnie porusza się po świecie relacji. Bez wtrącania się, radzenia, zwracania uwagi, poprawiania, udowadniania.
Jesteś wolny
Możliwości rozwoju, które daje mężczyznom miłosna relacja z kobietą są nie do przecenienia, choć wciąż są niedoceniane. Jednocześnie wierzę, że rozwój panów z konieczności oznacza rozwój relacji. W końcu taka więź jest wzajemnym obdarowywaniem się. Która zaś kobieta tak wyjątkowo potraktowana przez uważne słuchanie, akceptowanie z szacunkiem jej przeróżnych stanów, także słabości, traktując to, co ważne dla niej jako ważne także dla nas, nie będzie chciała odwzajemnić się tym samym? A proces ten można przecież, nie bez trudu, podejmować codziennie. Choć może mógłby ktoś uznać taki tok rozumowania za dość idealistyczny, odwołałbym się do doświadczenia Frankla. Lekarza, który po przeżyciu czterech obozów koncentracyjnych, uznał człowieka za istotę wolną, zdolną do podjęcia trudu przekraczania ludzkich uwarunkowań.
Piotr Kołakowski
- Palus, K. 2008. Heteroseksualne związki intymne jako zadanie rozwojowe w okresie wczesnej dorosłości. Psychologia rozwojowa, 13, 29-37
- Frankl, E.V. (2017). Lekarz i dusza – wprowadzenie do logoterapii i analizy egzystencjalnej. Warszawa: Czarna Owca.
- Szpakowski, B. 2008. Mężczyzna wrażliwy i pewny siebie. W: Augustyn J. (red.), Duchowość mężczyzny (s. 125) Kraków: WAM.
- Adler, R.B., Rosenfeld, L.B., Russel F.P., Towne, N. (2006). Relacje interpersonalne: Proces porozumiewania się. Poznań: Rebis.